Z dedykacją dla Pewnej Kobiety. Pewnych Kobiet w moim życiu jest kilka, ale chodzi akurat o tę, która mieszka w obrębie mojego kraju. Bo Pewna Kobieta gdzieś tam istnieje i ma swoje życie. I nie wie nawet, że o niej piszę, chociaż nie znam jej imienia, wyglądu, zawodu, nie wiem o niej nic poza tym, że przeczytawszy kilka enigmatycznych notek na jej już nieistniejącym blogu, poczułam nagły przypływ inspiracji.
"Umierając powoli" to miniatura, która nie miała być taka, jak reszta moich prac - spójna i dosłowna. To historia, a właściwie urywek z życia kobiety, opowiedziane poprzez strzępki z jej życia codziennego. Strzępki, które się ze sobą nie komponują i nawet nie muszą - one po prostu są, sklejone jakby taśmą.
Ta historia miała być długa, ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że mam to, że zawarłam wszystko, co najważniejsze. Bo ja nie chcę robić z tego epopei. Tylko kawałeczki, żeby każdy mógł sobie własną historię Kobiety dopowiedzieć.
_________________________________________
"Umierając powoli" to miniatura, która nie miała być taka, jak reszta moich prac - spójna i dosłowna. To historia, a właściwie urywek z życia kobiety, opowiedziane poprzez strzępki z jej życia codziennego. Strzępki, które się ze sobą nie komponują i nawet nie muszą - one po prostu są, sklejone jakby taśmą.
Ta historia miała być długa, ale w pewnym momencie doszłam do wniosku, że mam to, że zawarłam wszystko, co najważniejsze. Bo ja nie chcę robić z tego epopei. Tylko kawałeczki, żeby każdy mógł sobie własną historię Kobiety dopowiedzieć.
_________________________________________
umierając powoli
W lustrze odbija się twarz kobiety.
Kiedyś mogła być piękna. Włosy wciąż są jasne i lśniące (blondynki pięknie siwieją). Oczy się nie zmieniły – ta sama jasna, niemal biała tęczówka z ciemną obwódką. Skóra na policzkach straciła jednak jędrność, a wokół oczu zrobiły się drobne zmarszczki.
Kiedyś mogła się dużo śmiać.
Teraz prawie tego nie robi; jej wargi wykrzywiają się od czasu do czasu w parodii uśmiechu, ale nic nie sprawia jej radości. Szkoda. Te usta nie są stworzone do ciągłego zaciskania ich w cienką linię.
Kiedyś minęło bezpowrotnie.
Kobieta przeciera szmatką lustro, a jej odbicie znika.
***
Pelargonia na parapecie obumiera powoli.
Najpierw jeden pąk staje się coraz mniejszy, płatki zwijają się coraz bardziej, a łodyżka brunatnieje, jakby chcąc się oderwać od zieleni kwiatu.
W końcu płatki opadają na ziemię, skąd nikt ich nie podnosi.
Kobieta nie zauważa tej zmiany. W ogóle rzadko bywa w domu.
A kiedy już w nim jest, stara się nie patrzeć na otaczające ją przedmioty, jakby ich oglądanie sprawiało jej ból. Sięga tylko po książkę, po pilot do radia, od czasu do czasu odkurza podłogę, regały i stół, ale robi to jak najszybciej, niestarannie. W ogóle wszystko stara się zrobić szybko, byle mieć to za sobą.
Za to często patrzy za okno, wzdycha cicho i zasłania je z powrotem.
***
Telefon dzwoni bezustannie.
Od wczesnego ranka, zaledwie Kobieta wstanie i wypije kawę, do późnej nocy, kiedy oczy bolą ją od ciągłej pracy i zabija czas oglądaniem powtórek jakiegoś lekkiego sitcomu.
Natarczywy dźwięk dzwonka przerywa konsumpcję śniadania, ciepłą kąpiel, czytanie fascynującej książki czy wreszcie pracę. Za każdym razem Kobieta wzdryga się i przez jej twarz przebiega grymas, ale zanim zdąży się zagościć na dobre, Kobieta go odgania.
Odbiera z wyrazem wystudiowanej uprzejmości, jakby jej rozmówca mógł to zobaczyć. Zależnie od treści rozmowy jej emocje zmieniają się; od zaskoczenia po skrajną irytację, ale nigdy nie traci nad sobą panowania. Dopiero po odłożeniu słuchawki patrzy przez moment w przestrzeń lub ze wściekłością miota się po pokoju.
Potem opiera ręce na stole, pochyla się do przodu i nikt nie widzi, że po jej policzku spływa łza.
***
Lodówka często bywa pusta. Kobieta nie jada prawie wcale, nie w domu. Czasem tylko, w chwilach przypływu rozsądku, zje śniadanie lub kolację, ale przez większość czasu obywa się bez posiłków, zagłuszając sumienie zdecydowanym „nic mi nie będzie”. Powtarza to sobie zwłaszcza rano, kiedy zakłada płaszcz i buty, a spodnie zsuwają się z wychudzonych bioder.
Czasem, kiedy czuje się tak źle i słabo, że nie może wstać, przychodzą jej przyjaciele, wyraźnie zirytowani. „Znowu nie jesz”, mówią ich oczy i usta, a potem stawiają przed nią wielki talerz zupy i bardzo kaloryczne danie, po czym siedzą i patrzą, jak Kobieta je. Przy okazji rozglądają się po domu, podlewają kwiaty i wietrzą mieszkanie, przerażeni zaduchem, jaki tu panuje. Kobieta nie zwraca na nich uwagi, połykając jedzenie, jakby nie miała nic w ustach od tygodnia.
Oczywiście, czasem bywa tak naprawdę.
***
Kobieta ma na imię Anna.
Tak się podpisuje i takie imię widnieje na listach, które dostaje. Gdyby nie to, nie można by się niczego o niej dowiedzieć – w domu jest mnóstwo przedmiotów, ale nie osobistych: książki, płyty, papiery, ubrania. Żadnych zdjęć.
Ani zdjęć, ani pamiątek, żadnych kubków i magnesów z tymi denerwującymi napisami „Praga” czy „Londyn”, napisanymi wielką czcionką na pięknym zdjęciu Mostu Karola czy Big Bena. Jakby Kobieta – Anna – nigdzie nie jeździła, a to przecież nieprawda. Jej czarna torba jest zawsze przygotowana, a Anna tylko wymienia zapas bielizny i od czasu do czasu wyciąga z niej garnitur, żeby go przeprasować.
Owszem, dużo podróżuje, ale jakby niechętnie i nigdy nie przywozi z tych podróży niczego przyjemnego.
***
Anna bardzo często ma problemy ze spaniem.
Przewraca się w łóżku, odrzuca kołdrę i z powrotem się nią opatula. Otwiera okno i wietrzy pokój, aż na jej skórze pojawia się gęsia skórka a temperatura oscyluje w granicach piętnastu stopni Celsjusza.
Na jej szafce nocnej zawsze stoi lampa. Często się pali, bo Anna lubi czytać do późna, chociaż bardzo ją to męczy i robi przerwy co kilka stron, żeby dać oczom odpocząć.
Potem odkłada książkę, ale nie może zasnąć.
Pod lampą zawsze stoi opakowanie środków nasennych i szklanka wody. Anna nie lubi faszerować się lekami – zawsze najpierw wypija szklankę wody albo robi kilka ćwiczeń, jakby wierzyła, że to skumulowana w ciele energia nie pozwala jej usnąć.
W sen zapada koło drugiej, a już cztery godziny później miota się wściekle po mieszkaniu, przygotowując do wyjścia.
***
Dom tonie w ciszy.
Anna jest samotna; przeraźliwie samotna i ten dom jest dla niej za duży. Przez większość czasu stoi pusty, pozostawiony sam sobie, a w pokojach panoszy się cisza – dźwięki stają się więźniami czterech ścian, a przedmioty pokrywa kurz, bo Anna rzadko ich używa.
Czasem, kiedy staje o północy na środku holu, bo nie może spać, drżą jej ramiona, a kości przeszywa zimno. Pozostawiona sama sobie, w miejscu za dużym na jej potrzeby, Anna cierpi w duchu, chociaż stara się tego nie okazywać. Jest twarda, musi być twarda, ale kiedy zdarza jej się płakać cicho na środku schodów, zastanawia się, czy naprawdę tego chce.
Rzadko znajduje odpowiedź.
***
Najlepszym towarzyszem Anny jest jej praca.
Kobieta spędza przy niej długie godziny, czasem wyraźnie sfrustrowana. Przerzuca setki papierów, dokonuje niezliczonych poprawek w dokumentach, kreśli tabelki i każdy raport zaznacza zamaszystym podpisem u dołu kartki.
Za każdym razem Anna wychodzi do pracy z naręczem papierów, a wieczorem wraca z następną porcją i znowu nad nią przesiaduje.
Wplata ręce we włosy i zagryza końcówkę długopisu, kiedy trafia na szczególnie nudny lub toporny fragment. Wzdycha i upija łyk kawy (ciągle ta kawa). W chwilach wyjątkowej desperacji kładzie głowę na pliku papierów i jęczy cicho, ale zawsze doprowadza się do porządku.
Nie wolno się poddawać emocjom.
***
Anna wstaje rano, w pośpiechu.
Odrzuca kołdrę i robi po trzy rzeczy naraz, żadnej porządnie. Jedyne, czemu poświęca rano czas, to rozpoczęcie dnia od kubka gorącej kawy lub herbaty, nad którą dochodzi do siebie i ożywia umysł.
Często odpuszcza sobie śniadanie, bagatelizując posiłek – albo po prostu źle się czuje i nie ma ochoty na zapychanie sobie żołądka czymś ciężkostrawnym, co zapewniłoby jej zapas energii do obiadu.
W końcu ubiera się szybko, chwyta kluczyki od samochodu, leżące na kuchennym blacie, i wybiega z reklamówką, do której zapakowała owoce wczorajszej pracy.
***
Należy do kobiet, które nienawidzą zegarków.
Jest im podległa, ale nie cierpi tych „Strażników Czasu”, jak ich nazywa. Bo Anna jest zawsze w niedoczasie, zawsze zabiegana, żeby zrobić coś, co zostało jej powierzone. Wskazówki zegara poruszają się zawsze za szybko i Anna nie może z tym nic zrobić, a nie jest maszyną. Nie potrafi po prostu „wrzucić wyższego biegu” i robić czegoś jeszcze szybciej, bo jej ręce zaczną krwawić, a głowa eksploduje.
Anna chciałaby czasem po prostu się położyć i zasnąć, i obudzić się w miejscu, w którym jest wolna od tego całego bałaganu.
***
Podczas weekendów Anna nie wie, co ze sobą zrobić. Z przyzwyczajenia budzi się wcześnie, ale leży w łóżku, dając mięśniom wypocząć po całym tygodniu. Włącza cicho radio i budzi się do życia, cudownie bezproduktywna i leniwa.
Potem powoli wypełza z łóżka, odsłania okna i w piżamie wychodzi na taras. Czasem, kiedy dzień jest szczególnie piękny, Anna po prostu stoi i nic nie robi, zachwycona widokiem. Lubi tak się budzić z herbatą w ręku, od czasu do czasu popijając napój, bo to ją uspokaja.
Wtedy jest sama i tylko dla siebie.
~marzec 2011
Może to nawet samolubne. Ale widzę siebie, choć imię się nie zgadza. Widzę siebie, za kilkadziesiąt lat, może nawet szybciej niż mi się wydaje. Ale to nie jestem dobra ja. To jestem ja, której się boję. To jestem ja z moich własnych, osobistych, najgorszych koszmarów. Wymalowałaś mi przed oczami PRAWDOPODOBNĄ mnie. To w pewnym sensie ogromnie przytłacza.
OdpowiedzUsuńDevrait [butterfly-circus]