Szli i szli. A
cholerny las ciągnął się i ciągnął.
Dawno zostawili za
sobą i wioskę, i dom Vali, i Tinaig, która uznała, że przed Konferencją
Magiczną przyda jej się kilkudniowy rekonesans w mieście. Vala sądziła jednak,
że jej niechęć do udziału w podróży brała się raczej z niechęci do wszelkiego
rodzaju wojska. Tak czy inaczej, błyskawicznie się spakowała, przebyła kilka
mil w siodle z Elleen, a później, na wysokości rzeki Tragvin, odeszła w las, machając
wesoło przyjaciółce.
Vala poczuła, że
razem z Tinaig ulatnia się nieco jej pewność siebie. A ponieważ Vala nie
cierpiała czuć się niepewnie i przez całe życie robiła wszystko, by wydawać się
twardszą, niż naprawdę była, to dziwne uczucie ją zaniepokoiło. Z tego powodu
trzymała się blisko Percy’ego, podniesiona na duchu jego towarzystwem, ponieważ
potrafił ją rozbawić nawet wtedy, kiedy się o to nie starał.
Koń
rycerza zeżarł jej kwiatki na klombie, w związku z czym była na niego obrażona.
Jednakże ani rumak, ani jego właściciel nie cierpiał na brak zainteresowania;
Elleen, podekscytowana i jednocześnie zaniepokojona nową sytuacją, postawiła
sobie za punkt honoru nawiązanie z rycerzami dobrych kontaktów. Na razie
rozmawiali sobie wesoło w trójkę, co chwilę wybuchając śmiechem i przytaczając
sobie dowcipy, które może niekoniecznie nadawały się dla uszu dam, ale Elleen
śmieszyły, a żołnierze byli jeszcze młodzi. Vala starała się nie martwić tą
zażyłością, aczkolwiek Percy stwierdził z rozbawieniem, że przejmuje się mimo
wszystko. Nieważne, ile razy by jej powtarzał, że to doprawdy często się nie
zdarza, by miłosne niepowodzenia przechodziły z matki na córkę. Ponieważ mówił
to jednak łagodnie i z mieszaniną czułości i smutku w oczach, Vala nigdy nie potrafiła
skupić myśli na tym temacie na tyle długo, by dokładnie go omówić, wręcz
przeciwnie, stawała się rozproszona.
W zasadzie ciągle
była wytrącona z równowagi. Trawił ją dziwny niepokój, którego źródła nie
potrafiła sprecyzować, ale był bardzo mocno związany z tym, że z bliżej
nieokreślonego powodu zostaje wezwana na dwór królewski. Denerwowała się
potencjalnym powodem tej audiencji, jej skutkami, a także tym, że w zasadzie
było to zaproszenie nie do odrzucenia – nawet pomimo kulturalnej formy jego przekazu.
Poza tym nie potrafiła sobie przypomnieć, od ilu już lat jej noga nie
przekroczyła progu tak reprezentacyjnej budowli i nie była pewna, czy zdoła
zachować stalowe nerwy, a przynajmniej nie okazać swojego zaniepokojenia i
słabości. Nie mówiąc już o stosowaniu wszystkich zasad etykiety – podobno
takich rzeczy się nie zapomina, ale Vala czuła, że jest wyjątkiem od wielu
reguł i choć wciąż potrafiłaby zaplanować dyplomatyczne przyjęcie, nie
ręczyłaby za poprawność jego wykonania i możliwe skutki.
Percy bardzo się
starał ją pocieszyć i rozbawić. Naprawdę. Ale nie mógł nic poradzić na to, że
ona najwyraźniej jest myślami gdzieś daleko i dopóki sama nie zdecyduje, że
czas wrócić do rzeczywistości, nic nie ściągnie jej z powrotem.
Jak się jednak
okazało, niektóre przypadki w podróży potrafią być tak zaskakujące, że nie da
się nawet brać pod uwagę możliwości ich wystąpienia.
Po kilku dniach
jazdy wyjechali z lasu wprost na wyschnięte koryto rzeki Rivii. Jego zbocza
były na tyle strome, że ludzie wciąż woleli przeprawiać się przez wąwóz górą,
to znaczy drewnianym mostem, który z racji swojego wieku był pilnie chroniony i
mogła na nim przebywać tylko określona ilość wozów naraz. Vala wiedziała, że
zawsze są tu ogromne kolejki i wszyscy zawsze narzekają, ale tym razem było
jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Byli na tyle daleko od mostu, że zsiadła z konia
i postanowiła się trochę przejść wzdłuż rzędu oczekujących w asyście jednego z
żołnierzy o wdzięcznym imieniu Ricky. Po kilkuset metrach zdali sobie jednak
sprawę, że za blokadę na moście nie jest odpowiedzialny fatalny stan
infrastruktury, ale czynniki nadzwyczajne.
— Panie, noż do
ciężkiej chropowatej, ileż ja mam tu stać? Pół dnia odgniatam sobie tyłek od
tego przeklętego siodła, żeby się teraz dowiedzieć, że wy nic nie możecie
zrobić?! – awanturował się pulchny mężczyzna, jakaś ważna osobistość, sądząc po
jego stroju.
— Nic panu nie
poradzę, ja nie mam w kontrakcie zapisanych potyczek z paskudnymi gadzinami —
najeżył się strażnik. — Jak się panu nie podoba, to niech pan jedzie objazdem,
a nie wszczyna pyskówkę.
— Pyskówka to
dopiero będzie, jak napiszę do hrabiego tej krainy! Kto to widział, nie możecie
wezwać jakiegoś czarnoksiężnika czy innego szarlatana?
— Wezwaliśmy, ale
wszyscy są zajęci — powiedział strażnik przez mocno zaciśnięte zęby i widać
było, że ręka go świerzbi, żeby wydobyć miecz i pokazać awanturnikowi, kto
tutaj trzyma władzę.
— A co tu się
właściwie dzieje? — zapytała Vala, w zasadzie samą siebie, ale chęć żołnierza,
by zakończyć tę rozmowę, natychmiast skierowała jego uwagę na odpowiedź.
— Smok —
powiedział po prostu. — Znalazł sobie jaskinię pod tamtą skałką i siedzi. I
żre. I ludzi straszy. I w ogóle bydlę z niego obrzydliwie wielkie.
Vala, ku zgrozie
Rickiego i reszty zgromadzonych, przechyliła się przez barierkę przy moście i
spojrzała w dół.
— Jakiś nieruchawy
ten smok — stwierdziła krytycznie, przyglądając się śpiącej potworze.
Owszem, smokowi
trochę dymiło z nozdrzy, ale tylko dlatego, że aktualnie chrapał. Zwinąwszy się
w kłębek, spał daleko za załomem rzeki i zdawał się nie przeszkadzać nikomu.
Vala natychmiast zapałała do niego sympatią, zresztą miał przepiękne łuski w
różnych kolorach fioletu, które kojarzyły się z pewnym majestatem.
— Jaki śliczny —
wyrwało się jej i chciała wychylić się jeszcze trochę do przodu, ale Ricky delikatnie,
acz zdecydowanie, złapał ją za łokieć i odciągnął w tył.
— Śliczny nie
śliczny — powiedział cicho — za chwilę zjawią się tu czarodzieje i go zabiją. A
jeśli będzie się pani przechylać przez tę barierkę, to może pani oberwać
zaklęciem. A wtedy ja oberwę od sir Percy’ego. Więc lepiej już chodźmy.
Vala nawet nie
raczyła na niego spojrzeć, kiedy odciągał ją w stronę reszty towarzystwa. Wiedziała,
że ma rację, ale nie mogła nic poradzić na to, że zabijanie tak nieszkodliwego
potwora wydawało jej się okrutne. Nawet jeżeli generalnie rzecz biorąc nie
lubiła smoków.
Wrócili do reszty roześmianego towarzystwa. Vala podzieliła
się swoimi obserwacjami z Percym, który specjalnie się nie przejął, bowiem
pochłonięty był jedzeniem chleba z ziołami. Spojrzał na nią przez chwilę,
wzruszył ramionami i z pełnymi ustami wymamrotał coś w stylu:
— Przecież i tak
nic na to nie poradzisz.
— Wiem —
westchnęła Vala. — Ale ten smok był taki spokojny...
Percy nie
powiedział nic głośno, ale zastanowił się przelotnie, czy król VanDijck wie,
jak bardzo Vala stroni od wojen i okrucieństwa.
Percy bowiem, w
przeciwieństwie do Vali, miał pewne podejrzenia, dlaczego to właśnie oni są
wzywani na zamek. Wiedział, że sytuacja między Van Thoyem i Williamem staje się
coraz bardziej napięta. Wiedział o sporze o kamieniołomy – to znaczy wiedział
tyle, ile mógł wiedzieć. Spodziewał się, że Południe nie zamierza bezczynnie
czekać na atak hrabiego lub Williama. Potrzebowali jakiegoś dobrego doradcy – a
kto mógł być lepszym doradcą niż skazana na wieczną niełaskę była królowa tego
chaosu i były dowódca jednej z najlepszych Północnych kompanii?
Wkroczyli na
wojenną ścieżkę.
Ta ostatnia myśl
była wyjątkowo ponura i nie mógł się jej pozbyć przez cały dzień. Nawet kiedy
zatrzymali się w jakiejś gospodzie, do której dotarli kilka godzin po zachodzie
słońca, choć niektórzy, jak na przykład Elleen, ledwo trzymali się w siodle ze
zmęczenia, a w końcu w nim zasnęli. Jeden z żołnierzy — Ricky — po prostu zdjął
ją z siodła i zaniósł do pokoju w towarzystwie opiekuńczej gospodyni. Drugi ze
strażników zajął się końmi, a potem zamówił jedzenie i usiadł przy długim stole
w rogu karczmy. Po chwili dołączył do niego Ricky i zaczęli o czymś rozmawiać
półgłosem. Zaprosili do siebie Valę i Percy’ego, ale ci byli nie mieli ochoty
zacieśniać o tej porze więzów towarzyskich, więc udali się do pokojów. Vala
miała zamiar rozstać się z Percym na korytarzu, ale widok jego zamyślonej,
nieco smutnej twarzy, sprawił, że bez zaproszenia wtargnęła do jego pokoju,
przysiadła na krawędzi łóżka i zapytała, co go gnębi.
Powiedział jej, z
wyjątkowym pesymizmem roztaczając perspektywę zbliżającej się wojny. I patrzył,
jak kolory na jej twarzy powoli się zmieniają – od ciemnej czerwieni po trupią
bladość, co dało się zauważyć nawet w kiepskim świetle świecy.
— Nie —
powiedziała cicho. — Nie, Percy, to jest niemożliwe.
Spojrzał na nią
smutno.
— Niestety,
obawiam się, że właśnie tak jest.
Nie powiedział jej
o jeszcze jednym powodzie, który przyszedł mu do głowy, ale był na tyle
nieprawdopodobny i przerażający, że lepiej było nawet o nim nie myśleć, a już w
ogóle nie dzielić się nim z kobietą, która miała skłonność do zamartwiania się.
Podniosła wysoko
głowę i wciągnęła powietrze.
— Cóż... —
oświadczyła głucho. — Skłamałabym, twierdząc, że nigdy nie brałam tego pod
uwagę. Doskonale wiedzieliśmy, że rządy Williama nie przyniosą niczego dobrego.
Ale nie spodziewałam się, że...
Urwała i
przygryzła dolną wargę.
— Jeszcze nie
jesteśmy w to wciągnięci — przypomniał jej Percy. — Jeszcze wszystko może się
zmienić.
Uśmiechnęła się
krzywo i przechyliła głowę w bok.
— Naprawdę
wierzysz, że, jakimś cudem, ominą nas niezwykłe wypadki?
Chciał zaprzeczyć,
powiedzieć, że, do diabła ciężkiego, nie ma nigdzie przepisu, że muszą się
wplątywać we wszelkie afery, że tym razem będzie inaczej i, jeśli ona
koniecznie chce, to mogą nawet uciec i stchórzyć, ale on, Percy, raczej za
tchórza się nie uważa, więc...
Nie zdążył nic powiedzieć,
bo Vala wstała i podeszła do niego, ciągle z tym smutno-kwaśnym uśmiechem na
twarzy. Odruchowo przyciągnął ją do siebie — to doprawdy zaskakujące, w jak
krótkim czasie mogą się w człowieku wykształcić odruchy.
Też się do niego
przytuliła, spojrzała w bok, za okno, w ciemną noc.
— Skoro
wiedziałam, że kiedyś to nastąpi... — powiedziała cicho — to czemu nagle
zaczęłam się bać?
— Bo uświadomiłaś
sobie, że masz coś, co możesz stracić — odparł Percy. — Oboje mamy.
Spojrzała mu w
oczy i zobaczyła, że nie tylko mówi prawdę, ale również ma rację. Wspięła się
na palce i, jak zwykle, nie potrafiła powiedzieć, kto kogo pocałował, ale czy
to było ważne? Wystarczyło, że niemal wpiła się w jego usta i pociągnęła go za
sobą w dół.
Oboje wiedzieli, że to nie sprawi, iż przestaną
się przejmować. I nie o to im chodziło. Chcieli zapewnić się nawzajem, że tym
razem, nieważne, jak źle by było, żadne z nich nigdzie nie ucieknie. Nawet
jeśli oznacza to wplątanie się w jedną z czyichś największych pomyłek.
***
W zamku bardzo
daleko stąd też rozgrywały się dramaty.
Późny wieczór był
porą spokojną — tak spokojną, że widok ciemnej postaci, przemykającej się
korytarzami zamku, nie wzbudził żadnego zaniepokojenia, bo nikt jej nie
dostrzegł. Nie dostrzeżono też światła, odbijającego się od srebrnej
powierzchni noża. Kiedy zdano zaś sobie sprawę, że hałas pochodzi nie od
wiatru, ale od ciężkich, żołnierskich butów i ich kroków na zamkowych
korytarzach, było już za późno.
Piekło rozpętało
się samo, zanim ktokolwiek zdążył je zauważyć.
____________
Przepraszam, że dzisiaj krótko, ale tak mi wypada - następny będzie dłuższy, sami zadecydujcie, czy to dobrze, czy źle ;)
poprzedni rozdział
poprzedni rozdział
Na wstępie chciałabym Cię serdecznie przeprosić za tak długi czas oczekiwania na ocenę. Zdaję sobie sprawę z tego, jak to wygląda, jednak niestety Isabella nie zdecydowała się do nas wrócić, albo chociaż dokończyć ocen tych blogów, które ma w kolejce. Nasza załoga powiększyła się jednak o dwie nowe oceniające, więc może któraś z nich przypadnie Ci do gustu. W ramach przeprosin obiecujemy, że Twój blog trafi w wybranej przez Ciebie OTWARTEJ kolejce w miejsce, gdzie powinien być w ramach czasowych (przed blogiem, który zgłosił się po Tobie), ale jeśli oceniająca zaczęła już ocenę jakiegoś bloga, a Ty powinnaś być pierwsza, to szybko ją dokończy i zaraz zabierze się za Twoją. Jeśli nie wybierzesz nowej oceniającej w ciągu trzech dni, któraś z nas będzie mogła "przygarnąć" Cię do swojej kolejki.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz bardzo przepraszam i liczę na wyrozumiałość. My również nie jesteśmy zadowolone z odejścia Isabelli po tak długim zwlekaniu z ocenami.
Prawdopodobnie tekst notek miał być na równi ze zdjęciami, dlatego powinnaś nieco poszperać w kodach css i ustawić poprawnie ;) Taka moja maleńka uwaga, bo w przeciwnym razie całość wygląda nieco źle, a jeśliby tekst był na równo z nagłówkiem, to byłoby ok ;]
OdpowiedzUsuńSpróbuj (ale nie wiem, czy to jest to, gdyż nie znam się aż tak dobrze na blogspocie) wpisać w opcjach zaawansowanych kod css: .header { height:610px;}
UsuńPx ustawiasz tak, jak widzisz, nwm ile powinno tam być wysokości, więc musisz sobie posprawdzać.
Wydaje mi się jednak, że ten, kto wykonywał szablon, powinien gdzieś o tym wspomnieć.
Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie, z tego kodu ;D
Ciągle się zastanawiam, czego to wina: szablonu czy przeglądarki, bo w różnych przeglądarkach ten szablon różnie wychodzi i to powiedziano mi w szabloniarni :D
UsuńSpróbuję z tym kodem, dzięki, ale i tak czekam tylko na ocenę bloga (o ile kiedykolwiek się pojawi;) i zmieniam szablon ;)
Witaj, zostałaś przeniesiona do wolnej kolejki. Prosimy o wybranie nowej oceniającej, inaczej zrobimy to same. :)
OdpowiedzUsuńraj-ocen.blogspot.com